Billboardy są obecnie najpopularniejszą spośród wszystkich form przekazu stosowanych w marketingu. Nic w tym dziwnego – różne badania rynku wskazują, że są one bardzo skuteczne, a przy tym stosunkowo tanie i łatwe w zastosowaniu. Ich zalety sprawiają, że korzysta z nich bardzo wiele firm, instytucji, organizacji i innych podmiotów gospodarczych, które w swojej działalności potrzebują stosowania pewnych zabiegów marketingowych. Konsekwencją tego rodzaju działań jest duża ilość billboardów pojawiających się w ruchliwych miejscach w każdym większym mieście. I tu właśnie pojawia sie problem – czy billboardy szpecą miasto? Jak w wielu innych przypadkach, jednoznaczna odpowiedź na to pytanie jest trudna do uzyskania, a różne punkty widzenia mają swoich zwolenników.
Dlaczego uważa się, że billboardy szpecą miasto?
Głównym argumentem przeciwników billboardów jest ich duże zagęszczenie. Ideą skuteczności billboardu jest, by został zauważony i zapamiętany przez jak największą ilość osób w możliwie krótkim czasie, a to wymusza umieszczanie ich w miejscach o dużym natężeniu ruchu, takich jak ruchliwe skrzyżowania, pobocza często uczęszczanych dróg lub centra handlowe. Jednak ilość takich miejsc jest ograniczona, dlatego każde z nich musi “gościć” coraz to większą liczbę billboardów. Powyżej pewnej granicy powoduje to zabałaganienie przestrzeni miasta oraz utratę funkcji marketingowej plakatu, ponieważ gdy jest ich zbyt dużo, przechodzący nie są w stanie przyjrzeć się każdemu z nich, nie wspominając o zapamiętaniu przekazywanej treści.
Rozwiązaniem tego problemu mogłoby być uregulowanie dopuszczalnej liczby tablic reklamowych w danym miejscu. Najlepszym wyjściem byłoby zaplanowanie ich lokalizacji przez doświadczonego urbanistę.
Kolejnym problemem związanym z wykorzystaniem billboardów jest duże zróżnicowanie ich rozmiarów. Mimo, że obecnie stosuje się pewną standaryzację formatów tablic, wciąż można spotkać te o odmiennych proporcjach lub wymiarach. Ten brak konsekwencji również zwiększa odczucie chaosu w przestrzeni miejskiej, dlatego pewne regulacje w tym zakresie mogłyby okazać się korzystne dla wyglądu miast.
Wątpliwości budzi także sama treść plakatów umieszczanych na billboardach. Projektanci reklam dwoją się i troją, by to właśnie ich projekt okazał się najskuteczniejszy i najlepiej przyciągał wzrok, dlatego stosują intensywną kolorystykę i kontrowersyjne grafiki lub hasła. Trzeba przyznać, że takie plakaty “gryzą się” z otoczeniem, zamiast współgrać z nim, by stanowić integralną całość. To bardzo duży problem, ponieważ nie ma skutecznego sposobu na jego rozwiązanie. Plakaty reklamowe nie mogą być w pełni wpasowane w otaczający je krajobraz, ponieważ wtedy stałyby się niewidoczne, a co za tym idzie – nieskuteczne. Z drugiej strony, o ile treść i kolorystykę pojedynczego billboardu można próbować skomponować z otoczeniem, o tyle negatywny efekt kumuluje się wraz z rosnącą liczbą tablic. Dlatego i w tym przypadku pomóc mogłoby pewne ograniczenie ilości billboardów na danym obszarze.
Czy billboardy szpecą miasto? Generalnie mówiąc, niestety trzeba przyznać, że tak. Stosowane tak, jak są obecnie, nie wpływają korzystnie na wygląd chętnie uczęszczanych miejsc w miastach, a wręcz tworzą w nich odczucie chaosu i bałaganu w przestrzeni. Nie musi jednak tak być – wystarczy odrobina rozsądku i dobrej woli, by połączyć przyjemne z pożytecznym i wkomponować reklamy w krajobraz miejski.
Autor artykułu Artykuł został przygotowany przez agencję reklamową Advercity specjalizującej się w reklamie zewnętrznej. |