Wielu małych chłopców marzy o byciu kapitanem statku i żeglowaniem po morzach i oceanach. Tymczasem w rzeczywistości ta praca nie jest wcale wymarzona, a o żeglowaniu najczęściej można zapomnieć. Większość jednostek pływających jest bowiem pozbawiona żagla, a największe zapotrzebowanie na marynarzy czy też kapitanów jest na statkach handlowych, które niewiele przypominają wielkie żaglowce z przygodowych filmów.
Bycie kapitanem statku to ciekawa i pełna przygód praca, ale również spora odpowiedzialność. O blaskach i cieniach pracy na morzy rozmawiamy z kapitanem Janem Nowakiem, który od kilkunastu lat pływa na statkach handlowych po całym świecie.
– Jak to się stało, że został pan kapitanem tak potężnej jednostki?
– W pewnym stopniu było to marzenie z dzieciństwa i kontynuowanie rodzinnych tradycji. Mój dziadek i ojciec byli marynarzami, później mój tata zaczął prowadzić Czarter jachtu Chorwacja, gdzie również nieustannie miał kontakt z wodą. Jako dziecko często towarzyszyłem tacie w różnych podróżach, zaznajamiałem się z wodą, z urządzeniami na statku czy jachcie, z zasadami poruszania się drogami morskimi. Gdy postanowiłem pójść na studia w tym kierunku, wiedzę praktyczną miałem więc już w dużym stopniu opanowaną. Jednak dopiero potem okazało się, że wcale nie jest to łatwy kawałek chleba i że, aby zostać kapitanem statku trzeba przejść najpierw wszystkie stopnie wtajemniczenia, od przysłowiowego szorowania pokładu.
– Jak wyglądały Pańskie początki na statku?
– Myślałem, że już jako student na pierwszych praktykach dorwę się do mostku kapitańskiego, tym czasem, jak już wspomniałem, czekało na mnie wiadro z mopem i wykonywanie prac porządkowych. Później poznawałem kolejne szczeble kariery na morzu, ucząc się przede wszystkim obsługi wszystkich urządzeń i sprzętu niezbędnego podczas podróży na morzu. W rzeczywistości kapitan musi bowiem znać się na działaniu całej jego jednostki i wiedzieć, gdzie i do czego służy każda najmniejsza śrubka. Na obecnej jednostce pływam już od kilku lat i znam ją dokładnie na wylot. To pozwala mi mieć pewność, że wiem, jak statek się zachowa w trudnych warunkach czy jakie prace trzeba wykonać tuż po przybiciu do portu.
– Czy kapitan statku faktycznie jedynie zarządza pracą innych i spogląda z mostku na morską drogę?
– Nie, takie rzeczy to zdecydowanie tylko w filmach. Praca kapitana nie różni się zbytnio od pracy innych członków załogi. Co więcej, sporo jest w moich codziennych zajęciach papierkowej roboty. Często więc czuję się jak zwykły pracownik biurowy. Zdarza się, że siedząc w kajucie przy biurku i wypełniając sterty dokumentów, zapominam zupełnie, że jestem na środku morza gdzieś po drugiej stronie kuli ziemskiej.